sobota, 26 stycznia 2013

Całe życie w Instagramie

żródło google images

Pamiętam jak dostałam na komunię mój pierwszy komputer, czułam się wtedy jak najszczęśliwszy dzieciak na świecie.
Przez pierwsze dni czerpałam radość z samego faktu, że mogę go uruchomić i patrzeć na niego.
Później nauczyłam się układać pasjansa,grać w snajpera i rysować rodzinne portrety w paintcie.
Po jakimś czasie opanowałam również worda (początkowo przepisywałam ulubione wiersze bawiąc się czcionkami).

Przełom przyszedł w 5 klasie podstawówki.Wtedy właśnie po raz pierwszy zalogowałam się w cyber przestrzeni, założyłam e-mejla i stawiałam pierwsze kroki na czacie.

Internet i czas korzystania z niego nadzorowany był przez moich rodziców.
Mama setki razy tłumaczyła mi, że muszę uważać ponieważ w internecie każdy jest anonimowy i nie wiadomo czy osoba z którą piszę jest tą za którą się podaje.

W telewizji pojawiały się pierwsze kampanie uświadamiające jakie "zagrożenie" niesie nowa technologia,
programy w stylu "Rozmów w Toku" pękały w szwach od osób pokrzywdzonych przez wirtualnych kochanków.

Od samego początku słowem kluczem była Anonimowość.
Aż do teraz.

Przyczyniły się do tego portale społecznościowe oraz po trochu ludzka próżność.
Fejsbuk stał się dojną krową dla poszukiwaczy plotek i sensacji.
Nie trzeba już nawet spotykać się ze znajomymi by wiedzieć co robią,jak spędzają wakacje,czym jeżdżą i z kim się spotykają.
Ciekawscy użytkownicy chłoną te informacje niczym gąbka.
Przy odrobinie szczęścia śledzony przez Ciebie znajomy ma konto na Instagramie a wtedy możesz już przeżywać jego życie z nim...wirtualnie oczywiście.
Dowiesz się co jadł na śniadanie, co kupił, jakie miny robi jego zwierzak, jak mieszka, co pije i robi na imprezach i wiele,wiele więcej.

Wszyscy powoli porzucają korzystanie z internetu incognito na rzecz kreowania lepszego,wirtualnego siebie.
Zbyt mała liczba lajków pod nowo dodanym zdjęciem dla wielu jest powodem do kwestionowania swojej popularności i wartości życia towarzyskiego.
Dokąd to wszystko zmierza?
Czy za te 5,10 lat wchodząc na fejsa na głównym wallu będę podziwiać zdjęcia z porodów albo słit focie pierwszych kupek dzieci moich koleżanek?
Gdzie stoi granica prywatności której ludzie nie przekroczą?
Czy istnieje jeszcze coś takiego?

Szczerze mówiąc zwątpiłam w jakiekolwiek granice po tym jak moja znajoma wstawiła nagie zdjęcie ze swoim chłopakiem a dawne koleżanki wstawiły całą galerię gdzie po imprezie taplały się we 4 topless w wannie popijając szampana za 7zł. Pretty Classy, huh?

Jedni dowartościowują się wstawiając zdjęcia wszelkich ostatnio zdobytych dóbr materialnych inni prezentując alternatywny/imprezowy model życia.
Łączy ich jedno, wszystko to jest na pokaz by udowodnić innym jakim jest się fajnym/popularnym/szczęśliwym/spełnionym, ułamek z nich ma poprostu zacięcie kronikarskie albo wrzuca wszystkie fotki  jakie zrobi na fejsa/insta ponieważ nie zdaje sobie sprawy że istnieje coś takiego jak chmura do przechowywania plików. .

Część osób przeglądając zazdrości i budzi w sobie hejtera, część się inspiruje, część dostaje kopa i motywację.

A czy Ty posiadasz już swojego Instagrama?
Czy może zamiast fotografować swoje życie zwyczajnie nim żyjesz?