piątek, 11 kwietnia 2014

Lista najlepszych babskich filmów ever.

Od 5 dni siedzę chora w domu.
Kiedy nie dusiłam się od kaszlu lub nie majaczyłam z powodu gorączki, spędzałam przymusowy, wolny czas na oglądaniu filmów. Zauważyłam, że przyjemniej ogląda się mi się w czasie choroby filmy które znam na pamięć niż nowości. Może wynikało to z faktu, że ciężko jest się skupić gdy non stop kapie Ci z nosa :) Poniżej przedstawiam moje "absolutne topy" do oglądania samej czy z kumpelami (część z nich obejrzałam też z moją połówką).
No to zaczynamy!
                                             

1.Śniadanie u Tiffany'ego   reż.Blake Edwards


Mój ukochany film.Pierwszy raz zobaczyłam go jako 6 latka w jednym z moich ulubionych niedzielnych programów TVP 2 gdzie puszczano stare filmy. Pamiętam lekkie uczucie zawodu, które towarzyszyło mi przez cały film ,mianowicie zastanawiałam się kiedy w końcu oni zjedzą to śniadanie.
Tytułu nie muszę chyba nikomu przestawiać, od paru lat Audrey i Marylin ponownie święcą triumfy jako ikony nastolatek i młodych kobiet a "Śniadanie..." stało się pozycją obowiązkową, często też jedyną po którą sięgają miłośniczki Hepburn a szkoda bo aktorka ma na swoim koncie wiele świetnych kreacji i niezapomnianych filmów. Warto zwrócić również uwagę na przepiękną muzykę Manciniego oraz świetne, nieśmiertelne stylizacje.

2.Dziennik Bridget Jones 1&2   reż.Sharon Maguire


Po pierwsze Colin Firth. Po drugie Hugh Grant. Po Trzecie Boska Rene.
My kobiety lubimy się porównywać do innych kobiet, często robimy to nieświadomie. Czasami robią to za nas inni.Nie ma chyba bardziej swojskiej i bliższej nam w czasie doła bohaterki. Bridget nie ma rozmiaru 36,nie jest bajecznie bogata i nie ma garderoby wielkości mieszkania. Jest przeciętną kobietą i to właśnie ta cecha zapewniła jej sukces i sprawiła, że jej historię pokochało miliony kobiet na całym świecie. Bridget pokazuje, że uśmiechem,dowcipem i byciem sobą można podbić świat.

3.Diablica  reż.Susan Seidelman


Zdaniem wielu jest to jeden z gorszych filmów w jakich grała Streep.Ja się z tym kompletnie nie zgadzam.Jest to świetna, komediowa historia o tym do czego zdolna jest zdradzona kobieta a wierzcie mi że stać ją na bardzo wiele. Smaczkiem w filmie jest kicz późnych lat 80. Pokazana w filmie stylistyka może być wam dobrze znana, panowała w wielu polskich domach do końcówki lat 90 (a czasami nawet dłużej).

4.Druhny  reż.Paul Feig


Nie jest to humor wysokich lotów, wiem ale i tak za każdym razem gdy go oglądam to niektóre sceny sprawiają, że śmieję się jak opętana (np. scena w samolocie). Porównywano go do "Kac Vegas". Moim zdaniem to zupełnie inny humor. Mimo głupich gagów wynika z niego jasne przesłanie, że przyjaźń trzeba pielęgnować i nie warto być zaborczym, co jest fajne. Dobry film do obejrzenia z kumpelą. Ja oglądałam z chłopakiem, bawił się wybornie a pod koniec spytał czemu film jest taki krótki na co ja patrze na niego zdziwiona,że przecież on trwa 2 godziny i 5 minut :)

5.Sposób na Teściową reż.Robert Lucetic


W naszym zestawieniu były już zdrady,śluby nadszedł więc czas na słodki okres zaręczyn. Czasami może zmienić się w piekło, jeśli za teściową mamy mieć harpię trzęsącą się o ukochanego jedynaka. Na szczęście drama daje również początek wielu śmiesznym sytuacjom,czasem z pogranicza groteski po to by na końcu uraczyć nas happy endem. Ogólnie mam straszną słabość do J.Lo i filmów z nią, każdy tytuł jest jednym z moich guilty pleasures.

6.Narzeczony Mimo Woli reż.Anne Fletcher


Ciepła i milutka komedia romantyczna, po której wzdycha się "ohhh jak słodko!!!".
Gdy kilka lat temu trafiłam na tę film od razu przypisałam go do kategorii tych, które obejrzę w życiu jeszcze wiele razy. Słowo się rzekło, już dwa razy trafiłam na niego w tv i za każdym razem dobrze się bawiłam. Ponadto "koc płodziciel" to słowo w moim towarzystwie już kultowe.

7. Pamiętnik  reż.Nick Cassavetes



Pamiętnik oglądam zawsze gdy jestem chora lub dopada mnie stan, w którym nie mam ochoty wychodzić spod kokona utworzonego z kołdry a przy łóżku roi się od niezdrowych przekąsek na które miałam niepohamowaną ochotę.Gdy pierwszy raz obejrzałam ten film pod koniec wpadłam w histerię. Płakałam z 15 minut. Opowiedziałam o nim mojemu chłopakowi który zaproponował byśmy obejrzeli go wspólnie. Za drugim razem również się popłakałam czym wprowadziłam lubego w zdumienie.Nie wiem co ten film w sobie ma, za każdym razem gdy go oglądam to i tak przeżywam historię bohaterów jakbym widziała go po raz pierwszy (i przechodziła menopauzę,lol). Mój egzemplarz dvd jest już tak sfatygowany, że z płyty odchodzi grafika.


8.Ten Pierwszy Raz reż.Raja Gosnell


Czasy świetności tego filmu przypadły na 6 klasę podstawówki. Podczas jednej nocowanki potrafiłyśmy z moją przyjaciółką obejrzeć go 3 razy pod rząd. Wszystko za sprawą boskiego Guya, w którym obie byłyśmy zakochane do szaleństwa. Zainspirowane pokazaną w filmie paczką fajnych osób, również mówiłyśmy na coś fajnego,że jest "Rufus" czym wprawiałyśmy rówieśników w osłupienie. Przeżyłam niezły szok odkrywając po latach, że nasz niedoszły mąż obecnie wygląda tak



Oglądałyście te filmy?
Pewnie macie swoje własne typy, chętnie się z nimi zapoznam, piszcie w komentarzach.






P.S :Za jakie grzechy w Dzień Dobry TVN piąty dzień z rzędu prowadzącą musi być Pieńkowska?

P.S2: Nie wiem co się dzieje z edycją,tekst w niektórych miejscach mi się rozjeżdża :(( shame on you blogspot!
 

środa, 14 sierpnia 2013

Pieniądze szczęścia nie dają...ale czy aby na pewno?


źródło: fanpop.com

Przyznam,że śmierć aktora z "Glee" zasmuciła mnie.Lubiłam patrzeć na jego filmowe kreacje choć nie było ich zbyt wiele.Utalentowany,młody i dobrze zarabiający chłopak,przy swoim boku miał zakochaną w nim śliczną dziewczynę,jak bardzo musiał czuć się źle by uciekać w nałóg?Tego nam już nie powie.

Kiedyś uwielbiałam razem z koleżankami grać w grę "gdybym wygrała w totolotka to...".Zasady były proste,trzeba było wyobrazić sobie grube miliony i potem szczegółowo opowiedzieć co by się z nimi zrobiło.
Przez te 2-3 minuty można było puścić wodze fantazji,nie było żadnych ograniczeń,jedyną barierą była Twoja wyobraźnia.

Ja zawsze chciałam inwestować w nieruchomości i podróżować po całym świecie.Gdybym odwiedziła już wszystkie interesujące mnie miejsca zajęłabym się czymś dla przyjemności,nie musiałabym gonić za karierą bo przecież miałabym już pieniądze,praca służyłaby jedynie higienie psychicznej żebym prędzej czy później nie oszalała z nudów.

Mając takie pieniądze jest tyle możliwości,można tyle rzeczy zrobić,zobaczyć czy chociażby pomóc innym.

Dlaczego więc sławnym osobom pieniądze najpierw uderzają do głowy a później nie potrafią już się nimi cieszyć?

Jak to jest,że tyle gwiazd i gwiazdeczek wpada w nałogi,przechodzi załamania nerwowe?


źródło:www.trendhunter.com

Schemat 1
Osoba pochodząca z wpływowej rodziny,nosi znane nazwisko,które za sprawą rodziców/dziadków jest rozpoznawalną marką.Od dziecka ma wszystko,ciuchy od projektantów,drogie szkoły,najnowsze gadżety.Dorasta pod okiem paparazzi i tabloidów,które nie omieszkają poinformować o najbardziej intymnych szczegółach donoszonych przez życzliwych informatorów.Najpierw skandale,potem zamknięte ośrodki,sprostowania do prasy.

Schemat 2
Od najmłodszych lat wie,że chce zostać kimś.Kierowany przez rodziców spędza dzieciństwo na dodatkowych zajęciach,bierze udział w konkursach i talent show.Ciężko pracuje na to by pewnego dnia odcinać kupony od sławy.Na początku skromny,lansowany na wzór dla młodzieży,wyznaje podstawowe wartości i namawia do zachowania wstrzemięźliwości.Robi dużą karierę,zaczyna zarabiać olbrzymie pieniądze.Coraz gorzej znosi medialny szum.Pilnowany przez rodziców,traktowany jako maszynka do robienia pieniędzy przez menadżerów,początkowo zaczyna rozrabiać aż w końcu mu odbija.

Jeżeli pieniądze szczęścia nie dają to czemu cały czas za nimi gonimy?
Kto z was nie chciałby zamienić się chociaż na jeden dzień życiem z taką Paris Hilton?Jak cudowny musi być w świat w którym jedynym dylematem jest czy założyć pantofle Manolo czy sandałki od Versace,albo jaki wybrać kolor ścian do willi dla piesków.Nie zastanawiasz się czy nadal będziesz tyrać na umowę-zlecenie do 40,czy może łaskawie ktoś podpisze z Tobą umowę o pracę.Czy wynająć mieszkanie czy pakować się w kredyty.Nie musisz na nic odkładać,patrzeć na złotówkę dwa razy zanim ją wydasz.Jak brakuje Ci pieniędzy podpisujesz kontrakt reklamowy wart miliony ewentualnie pojedziesz do któregoś z postkomunistycznych krajów promować nowo otwarte centrum handlowe albo nakręcisz własne reality show.

Jednak czy gdybyśmy już mieli wszystko czy bogactwo nie stało by się zarazem naszym przekleństwem?
O tym mogę sobie pogdybać bo na razie ciężko uwierzyć bym pewnego dnia stała się milionerką(no chyba,że bym wyszła bogato za mąż ale w sumie teraz większość z pięknych i bogatych to cwaniaki dające do podpisania intercyzę).

A jak wy wykorzystalibyście swoje wirtualne miliony?Które marzenie spełnilibyście jako pierwsze?

wtorek, 16 lipca 2013

Muzyczni terroryści


Na pewno go znasz.

Zasila szeregi Twoich znajomych.

Na co dzień go lubisz,rozumiecie się bez słów,jeżeli jednak temat zejdzie na muzyczne tory to obudzi się w nim DJ DYKTATOR.




źródło: wehearit.com



Spróbuj jadąc z nim samochodem puścić płytę z ulubionymi mp3,od razu zostaniesz zasypany żądaniami tytułów i wykonawców a gdy okaże się,że nie masz przy sobie ich radosnej twórczości,zostaniesz poproszony o przełączenie na ulubioną stację pasażera.

Wśród znajomych mojego chłopaka jest jedna koleżanka,która wszędzie zabiera swojego Ipod'a Touch,co z tego,że ma on pojemność 32GB,i tak zawsze słuchamy 20 piosenek na krzyż.
Czy to domówka,czy parapetówka,weekendowy wypad,urodziny albo christmas party,od 3 lat mamy muzycznie hermetyczne melanże w jej towarzystwie.

Niedawno podczas grilla(w którym owo dziewczę również uczestniczyło)wpięłam swojego ipoda do stacji dokującej by dać odpocząć moim uszom od ckliwej ballady z początków zespołu Weekend.Koleżanka nie zaprotestowała.Specjalnie wybrałam uniwersalną składankę,która była kompilacją znanych i popularnych hitów,tak by pasowała jak największej grupie bawiących się osób.
Pierwsza była "Blurred Lines",druga "Get Lucky",trzecia została przewinięta przez koleżankę bo jej nie lubi,podobnie jak czwartej,piątej,szóstej i siódmej,na początku ósmej oddała mi odtwarzacz i powróciła do utworu "Za miłość mą".
Stwierdziłam,że trzeba odpuścić,w końcu jesteśmy w grupie a takie osoby nigdy nie zrozumieją,że zachowują się egoistycznie,szkoda tylko że muszę bawić się przy muzyce,której nie trawię.

I nie chodzi tu o nielubiany gatunek,na moich listach królują wszystkie gatunki muzyki z wyjątkiem metalu.Nie lubię się ograniczać a poznawanie nowej muzyki sprawia mi frajdę,dzięki której czuję motylki w brzuchu.

Chętnie proszę inne osoby by podzieliły się ze mną swoją ulubiona kapelą czy wykonawcą,uwielbiam to uczucie gdy dowiaduje się o istnieniu muzyków lub plejlist, których mogłabym słuchać bez końca.Na wyjazdach lubię się wymienić mp3 z kimś znajomym.


Za każdym razem gdy moja przyjaciółka odkryje coś na youtubie,przesyła mi link,ja zresztą robię to samo,i albo obie się zachwycamy i katujemy piosenkę dopóki nie zapamiętamy słów albo jedna z nas zapomina o niej po jednym odsłuchaniu.

Dlaczego więc niektórzy utknęli na liście piosenek z gimnazjalnych czasów i terroryzują nimi inne osoby?
Jak wybrnąć z takiej sytuacji?
Przeważnie inne osoby są tak znieczulone alkoholem,że jest im wszystko jedno co leci w tle.

Na jednej z imprez u innego kolegi zebrały się kiedyś osoby o diametralnie odmiennych preferencjach muzycznych.Alkohol i zabawa,nie uleczyły zbolałych uszu.
Z końca sali obserwowałam przepychanki i ewolucje przy laptopie.Jedna osoba puściła Fisza,więc kolejna po 20 sekundach zmieniła na Iggiego Popa,wywiązała się sprzeczka na której skorzystała trzecia puszczając Nicki Minaj czym wkurzyła do czerwoności osobę czwartą.Od pyskówek doszło prawie do przepychanek.
Po chwili interweniował gospodarz zabierając komputer i wprowadzając hasło.

Czemu tolerancja jest naszą słabą stroną?Czemu ludzie zamiast odgradzać "moją muzykę" od "ich muzyki" nie mogą skupić się na zbiorze z piosenkami które lubi również ta druga strona?Chociażby takich Beatlesów!Znaliście kiedykolwiek kogoś kto by powiedział "nie lubię The Beatles,jak można tego słuchać"???.Ja osobiście nigdy z kimś takim się nie spotkałam i ciężko mi sobie wyobrazić by ktoś mógł wypowiedzieć taką frazę :))

A jak tam u was z muzycznym despotyzmem?Jesteście ugodowi czy lubicie narzucać innym swoje muzyczne klimaty?

CoCo





środa, 3 lipca 2013

Kokosowy Rok

Nawet nie zauważyłam,że 4 czerwca mój blog obchodził pierwszy roczek swojego istnienia.
Powinnam zaszpanować statystykami,opowiedzieć krzepiącą historię jak zaczynałam od zera zanim zostałam rozchwytywaną blogerką.
Otóż drogi czytelniku przez ten rok przybyło mi 5 obserwatorów!Nie zwabionych konkursem czy kuszącą propozycją "foloł mi,foloł ju",5 osób obserwuje mój blog i nie stosowałam wobec nich żadnych środków przymusu,nie żebrałam o uwagę w komentarzach.Czy to czyni z mojego bloga oazę hipsterowatości, niszowo-awangardowe miejsce?Wiecie,że jak tak dalej pójdzie to za 200 000 lat będzie mnie obserwował okrągły milion użytkowników,kto wie,może nauka pójdzie tak do przodu,że dożyję tej doniosłej chwili???Wtedy możecie mówić "Ja czytałam Nutellę gdy wy jeszcze śledziliście Tusk"...Marzenia nic nie kosztują!


źródło: http://followgram.me/i/306518422791896388_20897030

Po dość nietypowym wstępie zapraszam na podsumowanie ostatnio przeczytanych przeze mnie książek.

  • "Bierki" Marcin Szczygielski - To już 2 tom kronik nierówności,który podbił moje serce.Mamy tu historię z pozoru nudnej,samotnej nauczycielki oraz jej nietuzinkowych uczniów,którzy wprowadzają ją w swój nastoletni świat zabawy,dojrzewania i lęków.Czyta się ją bardzo szybko i lekko,zawiera wiele humorystycznych scen i opisów,czasami zmusza do refleksji.Nie nadaje się dla osób które nie są gay friendly.
    źródło:lubimyczytac.pl
  •  "Spotkajmy się pod drzewem ombu"  Santa Montefiore - Z tą autorką spotkałam się po raz pierwszy i po lekturze wiem,że nie będzie on również ostatnim. Powieść ukazuje losy wpływowej,argentyńskiej rodziny,której sielankę przerywa zakazana miłość ciotecznego rodzeństwa.Romans ten podzieli rodzinę i odciśnie piętno na głównych bohaterach,nic już nie będzie takie samo a podjęte decyzje będą przyniosą bolesne konsekwencje.Historia życia Sofii pokazuje,że nie da się uciec przed przeszłością ale równocześnie uświadamia że nawet gdy ta nas dogoni to jest tylko historią którą musimy porzucić na rzecz teraźniejszości.Kiedy czytałam korciło mnie by przerzucić kartki na ostatnie strony i dowiedzieć się jakie będzie zakończenie.Ledwo wytrzymałam by przed przeczytaniem tego opasłego tomiku nie zajrzeć czy na końcu czai się  happy end,niestety zastane zakończenie nie usatysfakcjonowało mnie,było zbyt życiowe.
    źródło:lubimyczytac.pl
  • "Trafny Wybór" J.K.Rowling - Wielkie nadzieje. Po następcy "Harry'ego Pottera" spodziewałam się wiele,dostałam książkę ze świetnie nakreślonymi postaciami,stopniowo rozwijającą się fabułą i niebanalnym zakończeniem.Rowling po raz kolejny udowodniła,że jest mistrzynią kreacji,czytelnik czuje się jakby sam był mieszkańcem Pagford.Jest intryga,są wybuchy śmiechu,są też momenty wzruszenia,wszystko to okraszone świetnym warsztatem pisarskim.
    źródło:lubimyczytac.pl
  • "Dom Sióstr" Charlotte Link- Polecona przez mamę,która była nią zachwycona.Jest to historia rozpadającego się małżeństwa,które postanawia dać sobie ostatnią szansę spędzając święta Bożego Narodzenia na jednym z brytyjskich wzgórz.Wynajęty dom skrywa wiele tajemnic a także wielkie niebezpieczeństwo.Trzyma w napięciu.
    źródło:lubimyczytac.pl
Jeżeli chodzi o muzykę to kompletnie pokochałam "Settle" braci z Disclosure oraz soundtrack z"Wielkiego Gatsby'ego" ,rozczarowałam się za to "Random Access Memories" Daft Punk, oprócz dwóch klimatycznych piosenek z Pharellem nic mnie nie zachwyciło,aż trudno było mi uwierzyć,że to płyta twórców takich hitów jak "Around The World" czy "One more time",francuzi chyba nie są w za dobrej formie ostatnio.

A co wy byście mi polecili na osłodę wakacyjnych wieczorów?Odkryliście coś ciekawego ostatnio?


poniedziałek, 1 lipca 2013

Wielki Gatsby i moja "miłość" do Leo




tumblr.com


Czy macie czasem tak,że w internecie znajdujecie wzmiankę o filmie który jest w produkcji,oglądacie trailer,później czytacie newsy o nim i z każdą kolejną informacją czujecie coraz większą ciekawość i pragnienie obejrzenia go jak najszybciej?
Ja tak miałam z "Wielkim Gatsbym".Przeglądałam premiery i zapowiedzi na najbliższe miesiące na filmwebie i nagle zobaczyłam obraz cukierkowy,kiczowaty z piekielnie dobrą obsadą.Po dwuminutowym zwiastunie byłam już kupiona i spędziłam godzinę na przeglądaniu komentarzy i wywiadów z odtwórcami głównych ról.
Po 2 miesiącach oczekiwania film wszedł do kin.Od razu z bandą koleżanek zarezerwowałyśmy bilety na pokaz przedpremierowy.Tak się złożyło,że został on połączony z Ladies Night.Całkiem fajny pomysł,przed seansem mogłyśmy zrobić sobie manicure,skonsultować się z dermatologiem,dostałyśmy torbę giftów od sponsorów i wzięłyśmy udział w kilku konkursach.

Niech żyją Gifty i Boski Leo! tumblr.com

Wymagania względem filmu miałam duże.Poprzednie filmy Baza Luhrmana należą do moich ulubionych,widziałam je dziesiątki razy.
Największym atutem miał być dla mnie Leonardo Di Caprio,pierwszy facet dla którego dosłownie straciłam głowe.Wszystko zaczęło się w 1996 gdy u rodziny oglądałam "Romeo i Julię" na niemieckim VHS'ie.Chociaż nie znałam ani jednego słówka po niemiecku nie mogłam oderwać wzroku od blondwłosego boga.Nie mogłam przeboleć faktu,że żaden z kolegów z podstawówki nie ma tak anielskiej aparycji.
Nadszedł rok 1997 rok,premiera "Titanica",niestety bileter w kinie rozdzielił mnie z moją miłością twierdząc,że jestem za mała by wejść na seans.Z odsieczą ruszył wujek,który na Stadionie X-cio lecia zdobył kasetę w niezłej jakości z białoruskim lektorem.Od momentu wręczenia mi jej oglądałam ją codziennie przez 14 dni(w soboty po 2 razy dziennie)za każdym razem płacząc gdy Jack tonął.
Na długich przerwach chowałam się w czeluściach damskiej toalety by razem z moją ówczesną przyjaciółką wzdychać nad wycinkami Leo i dzielić się marzeniami o tak zacnym mężu.Czas płynął,ja dojrzałam,Leonardo dostawał coraz ambitniejsze role i mój fanatyzm osłabł przeradzając się w szacunek dla kunsztu aktorskiego.
Wszystko do momentu obejrzenia "Wielkiego Gatsby'ego".Razem z koleżankami siedziałyśmy jak zaczarowane śledząc historię miłości niemożliwej.Dzięki seansowi 3D mogłyśmy być bliżej idola mojego dzieciństwa,w momencie gdy Gatsby patrzył na Daisy załzawionymi oczami poczułam uścisk koleżanki na ramieniu:"Zobacz,jak on na nas patrzy,rozpływam się!".Oglądamy filmy dla emocji i muszę wam powiedzieć że w momencie gdy Di Caprio był sam na ekranie w jego wzroku można było zobaczyć to uczucie i każda z nas mogła poczuć się jak główna bohaterka,której tytułowy Gatsby podporządkował całe swe życie.

tumblr.com

Emocje udzieliły się również Panom,podczas jednej z ostatnich scen(nie chce zdradzać wam fabuły),wśród ciszy na sali zabrzmiał zachrypnięty męski głos: "To dz***a, jak ona mogła tak postąpić?"

Sam film nakręcony jest w konwencji poprzednich filmów Luhrmana,przypomina kolorowy,świetnie zmontowany teledysk,oczarowuje kostiumami i charakteryzacjami,hipnotyzuje ścieżką dźwiękową za którą odpowiedzialny jest sam Jay-Z.Nie jest to film z tych ambitnych,bliżej mu do bajki dla dorosłych pozwalającej oderwać się od codziennych problemów i przenieść w wir wielkich przyjęć,blichtru i splendoru czasów prohibicji.Myślę,że pieniądze na bilet były dobrze wydanymi.Czekam z niecierpliwością na premierę dvd,pewnie na jesieni zostanie dołączony do jednego z kobiecych czasopism.



Próbując zaspokoić głód oczekiwania na dvd,zabrałam się za czytanie powieści autorstwa Scotta Francisa Fitzgeralda na kanwie której powstał film.Murakami stwierdził kiedyś,że to jedna z tych niewielu książek którą możesz otworzyć na dowolnej stronie i nie zaznasz nudy.Absolutnie się z nim zgadzam,czyta się ją jedną tchem.Ponadto utwierdziła mnie w przekonaniu,że ekranizacja została bardzo przemyślana i dosyć wiernie odwzorowuje powieść.     

tumblr.com

                          

Jakież było moje zdziwienie gdy po lekturze sięgnęłam po poprzednią wersję z 1974 roku.Okazało się,że adaptacja Baz'a była po prostu remakiem wersji z Robertem Redfordem.

A jak tam wasze wrażenia?Byłyście na  "Wielkim Gatsbym" czy planujecie obejrzeć go w domowym zaciszu?

wtorek, 14 maja 2013

chaos.

I znowu zostawiłam was na tak długo.
Żyję.
Praca,uczelnia i multum innych zajęć pochłaniają mnie bez reszty.
Są dni gdy wychodzę z domu przed 7 a wracam po 22.
W weekend wypada posprzątać i gdzieś wyjść,na dodatek sesja jest coraz bliżej.
Obiecuję,że będę teraz pisać częściej,stęskniłam się za blogowaniem.

Przy okazji chciałabym podzielić się z wami nowym ulubionym słówkiem - Cyberslacking.
Oznacza ono cyberlenistwo w miejscu zatrudnienia a dokładniej jest korzystaniem z internetu w prywatnych celach w momencie gdy powinniście oddać się w pełni powierzonym zajęciom :P

Zauważyłam,że jest to zjawisko dość powszechne w moim biurze.Sama czasem zajrzę na ulubione blogi w momencie gdy kończę papierkową robotę lub muszę na coś czekać i siedzę bezproduktywnie za biurkiem.

Chciałam któregoś dnia napisać notkę ale stwierdziłam,że to już by było grube przegięcie.

Dodatkowo ostatnio wyleczyłam się z wszelakich konkursów.Nie miał na to wpływu fakt,że nie mam ostatnio czasu by wziąć w nich udział,zauważyłam,że mimo poświęconego czasu i dobrym pomysłom nie udało mi się nic osiągnąć.A czas jest przecież najcenniejszą walutą.Po raz kolejny doceniam prawdziwość słów "w życiu nie ma nic za darmo".

Przygotujcie się na zbiorczą recenzję ostatnio przeczytanych przeze mnie książek,muzyki i filmów,thank God za dojazdy i ZTM,gdybym nie czytała i nie słuchała muzyki w autobusie nie wiem jakbym funkcjonowała.
Trzeba w ciągu dnia wygospodarować choć chwile na drobne przyjemności,inaczej można zwariować (o tym osobny post).

Piszę do was leżąc z laptopem w łóżeczku,przykryta mięciutką kołdrą,obok pochrapuje mój pies,który śpi z otwartymi oczami i wygląda przez to jak stworek z kosmosu.

Za 4 godziny 10 minut muszę wstać.

Dobranoc.

Życzę wam owocnego i udanego dnia :)))

P.S: Dzisiaj będę rebel i nie dodam obrazka,nie miałam weny a wujek google nakarmił mnie obrazami stworzenia świata,big bang czy wielkiej improwizacji.




poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Słoik to stan umysłu


źródło gieldaspozywcza.pl


Po tej notce może niektórzy z Was poczują się urażeni albo przestaną mnie czytać.
Trudno, każdy ma prawo wyrazić swoje zdanie.Nie dyskryminuje nikogo ze względu na rasę, stan zdrowia, pochodzenie czy status majątkowy.
Nienawidzę za to, gdy ktoś kto przyjeżdża do Warszawy wiesza na niej i jej mieszkańcach psy.
Skoro jest Ci tak źle, to po co tu siedzisz? Czy jak przychodzisz do kogoś do domu to z miejsca obrażasz gospodarza?Tego nigdy nie zrozumiem.

Pierwszego dnia pracy zastanawiałam się z kim przyjdzie mi spędzić najbliższe miesiące.Nigdy do nikogo z góry się nie uprzedzam.Uśmiechnięta weszłam do biura, zobaczyłam rozmawiające dziewczyny.Postanowiłam zagadać.Po dwóch słowach dowiedziałam się,że też zaczynają dzisiaj pracę.
Podałam im rękę i przestawiłam się.One również podały mi rękę ale nie wypowiedziały swoich imion.
Szczerze mówiąc pierwszy raz spotkałam się z taką reakcją.Pojawił się dystans.W trakcie rozmowy okazało się,że jednej z dziewczyn bardziej pasuje mój przydział obowiązków i chciałaby się ze mną zamienić.

I tak dziewczyna, która nie chciała się pofatygować by mi się przedstawić zaczęła się przymilać i przedstawiać argumenty za zamianą.Poczułam się zażenowana.W toku dalszej dyskusji zostałam zapytana skąd przyjechałam.Powiedziałam, że tu mieszkam.Dalej dziewczyny zaczęły lamentować nad tym,że na państwówce mało płacą.Ja odparłam, że mi to wynagrodzenie pasuje i że od jakiegoś czasu chciałam pracować w administracji.No i zaczęło się, że pewnie mieszkam z rodzicami a one za sam wynajem płacą 900zł.Powiedziałam,że to i tak nie jest dużo,bo znajomi ze studiów często płacą więcej.Dalej usłyszałam, że wszystko jest za drogie, ciężko się utrzymać a inni (w domyśle ja) mają wygodnie bo siedzą na garnuszku u rodziców i przez to zaniżają płacę.

Nie lubię konfliktów więc już tego nie skomentowałam.Owszem,wolałabym mieszkać sama, jednak jeżeli mnie na to nie stać to doceniam dach nad głową zapewniony przez rodziców.Nie muszę nikomu udowadniać nic na siłę.Przyjdzie ten moment kiedy będę mogła rozpocząć samodzielne życie i będę miała pewność, że nie wrócę z podkulonym ogonkiem.

Innego dnia jedna z nich zapytała się mnie o dojazd na Puławską, spytałam w które konkretnie miejsce bo to dość długa ulica.Od razu usłyszałam, że jaki ze mnie mieszkaniec jeżeli nie umiem jej od razu odpowiedzieć, prawdziwy warszawiak powinien znać topografię miasta na pamięć.

Znam wiele genialnych osób które mieszkają w Warszawie a pochodzą z innych stron.Są sympatyczne, otwarte i uwielbiam z nimi spędzać czas, jednego kolegi nikt nie przegada, jest niczym króliczek duracell'a, ma w sobie mnóstwo energii.

Na studiach z Warszawy była garstka osób.Nie przeszkadzało mi to aż do pierwszej sesji.Wtedy zaczął się wyścig szczurów i okazało się na kogo można liczyć a na kogo nie.Osoby do tej pory miłe zaczęły uskuteczniać chorą rywalizację,wypytywanie o indeks,kombinowanie z listami na zerówki,wiele z nich jak się okazało kolegowało się z moimi notatkami, nie ze mną.

Nie wiem czy to instynkt przetrwania, walka o swoje czy kompleksy?

Ponadto w pierwszym miesiącu studiowania organizowałam grupowy wypad.Większość osób na NK/Facebooku miało wpisane Warszawa.Jak się okazało na grupowym czacie, wszyscy oprócz 2 osób wracali na weekend do domu.Z czego to wynika?Z kompleksów?Gdybym mieszkała gdzie indziej niż się urodziłam miałabym pewnie wpisane Warszawa łamane na Zbąszynek.

Dodatkowo śmieszą mnie nazwy galerii "My new Warsaw life" albo "Big city life" i profilowe na Starówce oraz PKiN jako obraz w tle.

Do tego narzekanie, że  tutaj wszyscy są niesympatyczni, każdy się spieszy, jest tłok w komunikacji miejskiej.

No i jeszcze mierzenie atrakcyjności wg zamieszkania.Kto mieszka w śródmieściu jest super prawdziwym warszawiakiem, mieszkańcy dalszych dzielnic to obywatele drugiej kategorii.Do tego ocenianie przez pryzmat bywania w knajpach/miejscach.No bo jak mogę robić sushi z mamą w domu zamiast zjeść je na obrotowym barze na Nowym Świecie.Byłaś tylko raz na pokazie sztucznych fontann?No co Ty, przecież tu mieszkasz!!Nie byłaś w tym klubie, jak to, jak można woleć domówki jak w stolicy jest tyle klubów?

Dlaczego bilety ZTM podrożały?Jak mogliście wybrać Hannę Gronkiewicz Waltz na drugą kadencję.

Do tego nie raz usłyszałam drwiny gdy powiedziałam "na dwór" zamiast "na pole", mi to tam ryba jak kto mówi , na całym świecie istnieją gwary, dialekty i to jest właśnie fajne, gdyby wszyscy na świecie byli jednakowi było by niesamowicie nudno!

Nigdy nikogo nie poprawiam, czasami tylko spytam o znaczenie słowa, którego nie znam, niektóre regionalizmy na stałe wprowadzam do swojego słownictwa.

Kiedyś czytając portal tvnwarszawa czytałam również komentarze, niestety z czasem stały się one polem do potyczek słownych.Zastanawia mnie tylko skąd w komentarzach tyle jadu u osoby z Pcimia dolnego pod artykułem o budowie kolejnych stacji metra?

Wszyscy przecież jesteśmy Polakami a Warszawa jest stolicą NASZEJ Polski.Powinniśmy ją szanować i być z niej dumni tak jak z malowniczych mazur, pięknego morza, swojskich gór czy historycznego Krakowa.

Dla mnie nie ważne skąd jesteś, ważne jakim jesteś człowiekiem.Nie znoszę pozerstwa i muflonów.Cenię ludzi sympatycznych,otwartych i głodnych życia a nie takich co dołują innych i tylko narzekają.

Peace.