wtorek, 23 kwietnia 2013

Dlaczego nie kupuje już biżuterii w sieciówkach.

 
źródło google images 

 

 

Kiedyś byłam sroczką lubiącą każde świecidełko

Każde wyjście do centrum handlowego czy na zakupy kończyło się upolowaniem czegoś z biżuterii w H&M,Zarze itp.
Powtarzałam sobie,że przecież to tylko 5,99/9.99/19.99pln, jest promocja a przecież nie można całe życie sobie wszystkiego odmawiać.Zadowolona z każdego bibelocika zakładałam go przy  następnej okazji.
O ile przyozdobiony w opakowanie z obniżoną ceną wzbudzał we mnie dumę z moich zdolności upolowania taniego kąska, tak podczas noszenia moja biżu nie jeden raz przyprawiła mnie prawie o zawał.


Raz oczko z gigantycznego pierścionka z H&M wpadło mi do zupy w trakcie rodzinnego obiadku,zorientowałam się o tym w momencie gdy o mało się przez nie nie udusiłam.

Innym razem długie kolczyki z innego sklepu w trakcie imprezy,nawet nie wiem kiedy straciły 2/3 swojej objętości.Drugiego założenia już nie doczekały, wyrzuciłam je.

Z kolei na tegorocznym weselu nowiutki naszyjnik nie wytrzymał jednego z pierwszych tańców.

Takich historii mam w zanadrzu mnóstwo.Wiem,że biżuterię ze zwykłych sklepów nazywamy "jednorazową" ale czy nie powinna ona przetrwać chociaż tego swojego pierwszego razu?

Dlatego właśnie nie kupuję taniej biżuterii ponieważ najzwyczajniej w świecie mnie na nią nie stać

Dokładnie.
Od jakiegoś czasu (głównie też ze względów finansowych) w moim życiu zapanował minimalizm.
Zdałam sobie sprawę, że lepiej kupić coś przemyślanego w Aparcie czy u jubilera, niż 20 tanich gówienek pod wpływem impulsu.
Taka biżuteria nie tylko jest bardziej uniwersalna i pasuje do większej ilości rzeczy,jej główną zaletą jest trwałość!

 Ale nie zawsze to co drogie musi być dobre

Na urodziny dostałam bransoletkę Lilou.
Ładnie wyglądała tylko przez pierwsze dwa tygodnie,później sznureczek zaczął się niemiłosiernie brudzić a pozłacany element tracił połysk i teraz po niecałych 5 miesiącach ma nieczytelny grawer.
Będę musiała oddać bransoletkę do reklamacji :(((
Teraz żałuję że nie wybrałam sobie czegoś innego w tej cenie, mam poczucie, że pieniądze zostały wyrzucone w błoto.


Dlatego teraz zwracam uwagę przede wszystkim na materiał z którego wykonane są interesujące mnie świecidełka.

A jak tam wasze doświadczenia?
Czy są mniej "gorzkie" od moich?




6 komentarzy:

  1. Kiedyś prawie nałogowo kupowałam biżuterię w sieciówkach, bo tańsza. W rezultacie mam teraz mnóstwo chłamu, którego nie noszę.
    Teraz biżuterię dostaję głównie w prezencie, zresztą, poza kolczykami, prawie jej nie noszę, ale jestem zdania, że faktycznie lepiej kupić coś porządnego i uniwersalnego.

    OdpowiedzUsuń
  2. ojej, przeszłam dokładnie przez to samo... z wielkim bólem omijam biżu z sieciówek. kiedyś obsesyjnie kupowałam pierścionki w H&M, niestety już po tygodniu "złoto" stawało się zielone :( oczka też odpadały. Taką samą transformację koloru przechodziły bransoletki i naszyjniki. teraz wyznaję zasadę kupowania rzeczy porządnych - rzadko, ale na lata.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyli nie jestem odosobnionym przypadkiem :)
    Ale czasami i tak kusi mnie jakiś drobiazg,wtedy muszę toczyć walkę z samą sobą.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja kiedyś kupiłam na przecenie spinkę w sieciówce. Wyglądała ślicznie i solidnie - z jakiegoś metalu powycinanego ażurowo. Po dwóch miesiącach noszenia rozleciała mi się w rękach :/
    A co najlepsze, jak kupię spinkę w sklepie wszystko po 2,50, to ona się nigdy nie chce rozlecieć :)

    OdpowiedzUsuń
  5. A biżuterię kupuje się najlepiej w necie, hand made. Najlepsza pod każdym względem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Trochę się na tym znam, od kilku lat prowadzę sklep internetowy www.uoli.pl i jestem tego samego zdania - srebro, naturalne kamienie - solidna biżuteria, z którą nic się nie dzieje podczas noszenia, o którą wystarczy trochę zadbać, by cieszyła oko przez lata. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń